Jefferey Huyghe o projektowaniu dla Modular Lighting Instruments

Światło było jego pierwszą miłością. Jefferey Huyghe to belgijski designer z sercem do inżynierii. Swoją pracą sprawia, że światło służy architekturze i użytkownikom w wyjątkowy sposób.

Mówi, że lubił myśleć o tym w jaki sposób dostaje się do budynku. Jak między jasnością a cieniem tworzą sie napięcia. To go zawsze inspirowało (a nawet fascynowało, w końcu używa słowa „miłość”) w świetle od samego początku. Choć gdy wspomina początki swojej edukacji, to z uśmiechem zdradza: nie miał pojęcia, co chce w życiu robić. W końcu wybrał projektowanie produktów przemysłowych na uczelni Howest w Kortrijk. Gdy tylko znalazł się w jej murach od razu poczuł, że to był dobry wybór. Właśnie tym chce się zajmować w życiu. Jest z rocznika 1985, więc studia kończy w 2007 roku i od razu trafia do Modular Lightning Instruments – specjalisty w zakresie oświetlenia architektonicznego.

fot. Modular Lighting Instruments

Wtedy na serio wkręciłem się w temat oświetlenia. Odkryłem jak wiele elementów wpływa na to, jak światło zachowuje się w architekturze.

– zdradza Jeffrey Huyghe w rozmowie dla Smarter Home Mag.

Ewolucja, nie rewolucja

Przez kilkanaście lat pracy obserwuje jak rola światła i jego możliwości się zmieniają. Gdy zaczynał karierę dominowały tradycyjne żarówki i duże konstrukcje. Dziś, gdy rozwija się technologia LED, mamy więcej wolności i mądrości projektowej. Powstaje więcej kreatywnych konceptów.

Światło samo w sobie jest bardzo techniczne. Chodzi przecież o to, by wydobyć je w architekturę w efektywny i klarowny sposób używając reflektorów, soczewek i dyfuzorów – opowiada Jeffrey. Podkreśla, że równie ważne w pracy ze światłem są też emocje i atmosfera, podkreślanie form stworzonych przez architekta. – Gdy weźmiesz pod uwagę te wszystkie zmienne, to okaże się że mamy nieskończone możliwości kreacji – ocenia.

Jeffrey Huyghe
fot. Modular Lighting Instruments

Dziś w Modular Lightning Instruments pracuje w dziale badań i rozwoju, ale zaczynał od zleceń specjalnych. Jego zadaniem było modyfikowanie standardowych opraw pod konkretne projekty i zamówienia. Tutaj zgłębia inżynierię światła i szybko zdobywa kolejne umiejętności. Dzięki temu, i własnym poszukiwaniom, dostaje w końcu szansę stworzenia opraw do katalogu standardowego. To ważny krok w jego karierze. Pierwszej zaprojektowanej przez niego oprawy już nie kupicie, ale ten projekt nakreślił kierunek jego dalszego rozwoju i estetykę.

To była ewolucja. Przez lata zdobywałem wiedzę i umiejętności w różnych obszarach. Aż wszystkie te trybiki zazębiły się ze sobą i okazało się, że wymyślam bardzo dobre rzeczy, a moje pomysły mają sens.

– wspomina Jeffrey Huyghe

I co jakiś czas przypomina, jak ważne było dla niego zdobyte wcześniej doświadczenie inżynierskie. Dzięki temu potrafił zapanować nad każdym aspektem projektu, a technika i estetyka były perfekcyjnie dopasowane. Klientom to sie spodobało.

fot. Modular Lighting Instruments

Nowe wyzwania

Pytam, co to znaczy tworzyć produkty dla Modulara. Jeffrey podkreśla: ich zadaniem jest dawanie narzędzi architektom do eksponowania ich dzieł. Produkty Modular mają budować atmosferę, są ważnym elementem realizacji. Na każdy projekt patrzą z wielu aspektów, tak by kreować rozwiązania jak najbliższe ideałowi.

Dziś nadal stara się pochylać nad technologią, ale coraz więcej czasu zajmuje mu praca nad koncepcjami i designem. Nie odpuszcza okazji do zajrzenia do warsztatu i stara się całościowo nadzorować projekty.

W końcu przyszły nagrody. Za Marbule Suspensions dostał prestiżową belgijską nagrodę Henry’ego Van De Velde. Zdobywa jeszcze trzykrotnie Good Design Award, nagrodę Interior Design Magazine, nagrody Architizer A+ Award i Design X50. To kolejny kluczowy moment w jego karierze.

Dzięki temu wyróżnieniu poczułem, że ludzie mnie doceniają za to, co robię. Stałem się rozpoznawalny i w Modularze, i poza nim.

przyznaje Jeffrey Huyghe

Choć na pytanie o swój styl odpowiada trochę wymijająco. Podkreśla, że ważne jest dla niego dać się ponieść inspiracjom. Znajduje je w architekturze, w starych oprawach czy produktach z lat 50. czy 60. XX wieku. Ale też inspirujące dla niego są zagadnienia inżynieryjne.

Lubię, kiedy moje projekty zaskakują. Gdy ludzie zaczynają myśleć o tym, jak światło się dostało do określonej części wnętrza, jak coś zamontowaliśmy, jak to jest możliwe, że dane rozwiązanie w ogóle działa. Jestem po to, by zaskakiwać – podkreśla.

On designer, on inżynier

Wewnętrzna walka? Szukam określenia na dynamikę jaka wynika z połączenia designerskiego instynktu ze opanowaniem inżyniera. Z jednej strony chce być innowacyjny, kreacyjny, chce wymyślać nową estetykę. Ale zarazem ma pełną świadomość tego, że technika stawia ograniczenia. Doświadczenie z pracy w obu sferach pozwala łatwiej negocjować – także wewnętrznie – ostateczną formę produktu.

fot. Modular Lighting Instruments

Nie jestem inżynierem, który szuka najprostszej odpowiedzi. Raczej stoję na stanowisku, że zawsze znajdę rozwiązanie. A drogi, które wybiorę, nawet kręte, pozwolą mi dotrzeć jak najbliżej idei, którą chcę zrealizować – mówi.

Aby zaskakiwać innych – trzeba też trochę zadziwić siebie samego. Dlatego 4 lata temu Jefferey otwiera własną pracownię. Nie przestał kochać światła – podkreśla. Ale jako designer chce szukać dalej, głębiej. Pracuje dla Modulara, a inne rzeczy tworzy w swoim studio. Potrzebuje obcowania z produktami, bo lubi je rozgryzać od strony technicznej czy materiałowej. Szuka inspiracji w nowych obszarach, poznaje materiały, marki, ludzi. A potem nową wiedzę przenosi na projekty ze światłem. Lub na odwrót.

W swoich pracach – czy dla Modulara czy dla innych marek – lubi eksperymentować z geometrią kształtów i dynamicznymi interakcjami. Z projektów dla Modulara lubi najbardziej Semih – za dualność formy i zastosowany tam język wzornictwa. Oraz produkty z rodziny Marbul – za to jak udało się wkomponować dwie różne rotacje w bryle produktów. W obu wypadkach podkreśla jak ważne dla niego jest to, że nie widać żadnych połączeń, przerw czy mocowań w samych produktach.

Quincalux Helsinki

Do tej listy dodaje swój pierwszy produkt nie będący oświetleniem. BuzziDish dla BuzziSpace, czyli dynamiczne panele akustyczne – stworzył już w ramach własnej pracowni. A marzenie? To dobre pytanie na koniec rozmowy.

Chciałbym mieć dom, w którym każda rzecz będzie mojego autorstwa. Chciałbym stworzyć po jednym projekcie każdej kategorii. To nie jest realistyczne. Ale wspaniale mieć marzenia – mówi z uśmiechem.

Tekst: Arkadiusz Kaczanowski

Artykuł ukazał się w magazynie

Smarter Home MAG 2022